W dniu 19 września 2024 roku zmarł Antoni Fałat – znakomity polski malarz, autor takich obrazów jak: “SPOKÓJ”, “Wy żyjcie godnie, a my wygodnie”, “Cyklista”.
Był Rektorem pierwszej prywatnej uczelni artystycznej – Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie, która miała swoją siedzibę w lewym skrzydle Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej.
Był również jednym z wielkich profesorów tej uczelni obok F. Starowiejskiego i J. Dudy-Gracza. Znakomity humanista, gawędziarz i artysta.
Przedstawiamy wspomnienie o Profesorze Antonim Fałacie napisane przez jego dawnego studenta Marka Skrzyńskiego, który obecnie pracuje w Muzeum Niepodległości:
Koniec lata 1992 roku, idę brukowaną Drogą Skazańców od Bramy Straceń, taszcząc ciężką ogromną teczkę wypchaną swoimi pracami, na rozmowę kwalifikacyjną w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Wchodzę po schodach do sali na górze w lewym skrzydle, gdzie siedzi komisja rekrutacyjna. Stremowany rozkładam swoje prace. Miałem świadomość, że jeśli mnie nie przyjmą to idę do wojska.
Za stołem z zielonym suknem siedzi komisja, oglądają moje wypociny, dyskutują. W pewnym momencie Prof. Szubińska, Dziekan Wydziału Malarstwa, pyta:
– Co Pan chce osiągnąć studiując malarstwo na tej uczelni?
Na co Rektor Antoni Fałat odpowiada:
– Zapewne podbić świat.
I wszyscy wybuchają śmiechem. Tak zostałem przyjęty w poczet legendarnego pierwszego rocznika Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie, pierwszej w Polsce prywatnej uczelni artystycznej.
Lata 90. XX wieku, raczkujący kapitalizm, podwarszawska gangsterka, powstające fortuny w szczękach na stadionie X-lecia, transformacja, budowanie nowej rzeczywistości. Antoni Fałat zrealizował karkołomny projekt swojej prywatnej uczelni, będącej konkurencją dla szkół państwowych i bijąc je na łeb wybitnymi osobowościami wykładowców, których przyciągnął do siebie: Franciszka Starowieyskiego, Jerzego Dudy- Gracza, Wiktora Zina, Izabeli Galickiej, Barbary Szubińskiej i wielu innych znamienitych postaci. Opinia była taka, że EAS w skrócie kładł na łopatki skostniałe ASP, że to na EAS-ie wykluwają się wielkie indywidualności pod skrzydłami wielkich pedagogów. Studentów niejednokrotnie odrzuconych przez ASP, ale przez to bardzo zdeterminowanych, aby udowodnić, że są lepsi od tych z ASP. Studenckie plenery malarskie w Kazimierzu czy w Wenecji to było coś o czym w ASP się wtedy nawet nie śniło.
W mojej pamięci została rodzinna atmosfera serdeczności i przyjaźni panująca na tej uczelni. Pracownie malarstwa z dziekanatem znajdowały się na 1. piętrze w lewym skrzydle X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, a grafiki – na parterze. W piwnicy organizowaliśmy nielegalnie wystawy, tak jak nowopowstała grupa Neokulfonistów działająca pod hasłem: „Malujemy rysunki, rysujemy malunki”. Malarstwa były dwie grupy. Wykłady z Izabelą Galicką, prof. Skarbkiem czy Wiktorem Zinem odbywały się w Sali kinowej w Pałacu Przebendowskich, dawnym Muzeum Lenina. Wszędzie jeszcze stały głowy Lenina.
Jego Magnificencja Antonii Fałat, z fryzury i obrazów mający coś z Andego Warhola, przechadzał się pomiędzy sztalugami malujących studentów, zawsze uśmiechnięty; nigdy nas nie tyranizował, nigdy nie krzyczał (uczelnianym tyranem był Starowieyski). Rektor korekty udzielał spokojnym głosem, z taką pewną dźwięczną chrypką. Kiedyś mi powiedział:
– Ja nie lubię oddawać obrazów na wystawy, bo w każdym obrazie zostawiam cząstkę siebie, to jak coś widziałem, czułem, odbierałem, jak o tym myślałem. I kiedy taki obraz wraca z wystawy rozdarty z ubytkiem, to tak jakby zniszczyli cząstkę mnie i moich wspomnień. Bardzo trudno mi jest to naprawić, no bo jak dobrać kolor, który powstał na palecie z domieszek pozostałości innych farb, których się nie pamięta, a samej czerni mogą być dziesiątki odcieni.
Kiedy po dwóch latach malarstwa odchodziłem z EAS pod skrzydła Wiktora Zina na Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej, Rektor wezwał mnie i powiedział:
– Możesz już odejść z mojej uczelni. Co miałem Cię nauczyć, nauczyłem, znasz techniki malarskie i reszta należy do Ciebie, ile kiedy i jak będziesz malować. Ale jedno mnie cieszy najbardziej, że nauczyłem Cię radości tworzenia. Bo Artysta jest twórcą, jak Bóg.
W tę niedzielę w nocy dostałem telefon z Australii od przyjaciela z roku, który jest tam uznanym malarzem działającym pod pseudonimem Max Horst, że Antonii Fałat nie żyje. Nasz Rektor nie żyje? Jak? Szybko zweryfikowałem w sieci, że to niestety prawda. To Starowieyski, Duda- Gracz, a teraz Fałat?
Chcę Ci, nasz profesorze, rektorze, mentorze dziś powiedzieć, że nie przetrwałeś jak Horacy tylko w swej twórczości; przetrwałeś też w NAS, Twoich studentach, których wypuściłeś w świat i oni niosą w sobie Twoje idee, prawdy o świecie, wrażliwość na piękno, ale przede wszystkim, pamięć o Tobie. Gdybyś wiedział, jakie dziś odnoszą w świecie sukcesy, na pewno byłbyś z nas dumny.
Żegnaj Magnificencjo.
Student 1 rocznika wydziału malarstwa EAS
Marek Skrzyński